BIEGUN PÓŁNOCNY, BULULA, LULA I SPÓŁKA, BIEGUN POŁUDNIOWY

sobota, 18 czerwca 2011

jeszcze piątek a już sobota


No i jakoś tak się stało, ze już jest sobota. Ja mentalnie jeszcze siedzę w piątku. Kolejny zapracowany dzień choć pozornie nic się nie wydarzyło. Po wczorajszym pobycie nad jeziorem i wieczornym gotowaniu obiadu na dzień następny faktycznie 17 czerwca pozbawiony był jakichkolwiek fajerwerków. Lula z katarem, zawożona do i z przedszkola, nasiadówka przed komputerem i jednoosobowa burza mózgu, walka z makaronem wystrzeliwanym we wszystkie kierunki świata przez bardzo samodzielną dwulatkę i inne utarczki z puzzlami, kredkami i łyżeczkami do herbaty namiętnie wyciąganymi przez Lulę i rozrzucanymi po niecałych 54 metrach kwadratowych mieszkania. Wieczorem jeszcze udało mi się odebrać kilka sukienek od krawcowej więc jednak jakiś krok do przodu nastąpił. No i oczywiście nie można zapominać o kilku prezentach, które sobie dzisiaj sprawiłam: paczka różowych goździków za 4.99 zł, kilka doniczek z ziołami, bo od tego tygodnia staje się amatorką gotowania, podkładki pod kubek z całkiem udaną grafiką muffinki i sitko do parzenia herbaty również z muffinką, pełniącą w tym przypadku funkcję obciążnika. Postanowiłam zakończyć swą fascynację minimalizmem i wprowadzić bardziej "słodkie" akcenty do wystroju, które jakby się nie uprzeć, ewentualnie zaprzeć rękoma i nogami, poprawiają humor. Tak też dzięki nowemu nabytkowi w końcu udało mi się spróbować oryginalnie azjatycką zieloną herbatę, przywiezioną z Bngkoku przez mojego ściśle tajnego kolegę. Kolega jest ściśle tajny nie ze względu na łączącą nas zażyłość ale pracę, która nie pozwala mu na ujawnianie się na jakichkolwiek portalach społecznościowych ani blogach.
Córka śpi, a ja znowu przed komputerem walczę z nowymi mediami. Z resztą niewiele opcji mi pozostało.
Od wtorku zamieszkuję nowe stare mieszkanie na czwartym piętrze. Brak radia, telewizora i lampki nocnej
nie pozostawia mi wyboru. Dziękuję Niemężowi za sprowadzenie pewnego ustrojstwa, które pozwala mi na siedzenie w sieci. Tylko dlaczego od siedzenia w sieci człowiek robi się głodny? Podobno po godzinie dwudziestej nie powinno się zaglądać do lodówki. Podobno, ale czy na pewno? Chyłkiem zatem skoczę. A za chwilę zabieram się do wyszukiwania przepisów na jutrzejszą/dzisiejszą kolację. W końcu sobota. trzeba z Niemężem zjeść coś dobrego.

1 komentarz:

nasza szafa pisze...

też kupiłam sitko muffinkowe i podkładki nawet zrobiłam sobie z tego powodu korzenne mufinki