BIEGUN PÓŁNOCNY, BULULA, LULA I SPÓŁKA, BIEGUN POŁUDNIOWY

czwartek, 6 października 2011

nośnik

Jeśli tylko Lula nie chodzi do przedszkola, bo tam jak wiadomo dzieci zrobią wszystko, żeby ubrania w których wychodzą rano z domu nie przypominały tego czym były o świcie i nie jeździ w odwiedziny do "teściowej", która już w drzwiach trzyma zestaw ubrań dla Nadii dobrany wg własnego gustu (po powrocie córki w "nowym ubranku" zawsze mam wrażenie, że to nie moje dziecko...) testujemy ubranka BULULI. Nadia zawsze dostaje ekstra zestaw na cele poznawcze. Tylko w taki sposób można się w 100% upewnić jaką trwałość ma materiał, jak fason dostosowuje się do hiperaktywności dziecka, czy zestawienie kolorystyczne się sprawdza w realu itp. Póki co przetestowałyśmy dwie bluzy i leginsy, co udało się uwiecznić na zdjęciach i tych zrobionych normalnym aparatem jak i telefonem komórkowym, gdy mama z zakręcenia zapomina, że jest co sfotografować i nie targa ze sobą sprzętu.













p.s.  Buty teściowa (choć to i tak super wybór jak na jej możliwości), skarpetki Nadia, ku mojej rozpaczy, dobiera sama

city

Wczoraj doznałam olśnienia. Wydobyłam się z domowych klimatów i wybrałam się do centrum. Nastał ten dzień, kiedy mój dowód osobisty stracił datę ważności. Najpierw musiałam o zgrozo udać się do fotografa, który niestety nie był w stanie zrobić tak dobrego zdjęcia jak to sprzed dziesięciu lat. Ba, nawet jeszcze robiąc zdjęcie dyplomowe udało mu się sprawić mi przyjemność.  To co ostatnio zobaczyłam odbierając odbitki niestety potwierdziło tylko moje obawy, czas pojawiania się rys na mojej twarzy nastał. Bolesna prawda zakuła acz nie powaliła. Do urzędu dziarsko trafiłam i załatwiłam formalności. Za miesiąc będę się cieszyła nowiusieńkim, nieporysowanym dowodem. Po wizycie w urzędzie, jak już sprawę priorytetową odbębniłam, postanowiłam ze spokojem przejść się przez miasto. Co za szok. Jak człowiek się zasiedzi z dzieckiem w czterech katach, nie chodzi do pracy etatowej, to zapomina, że życie tętni i pędzi, że ludzie na ulicach nie noszą na twarzach oznak zmęczenia i znużenia po wszelkich grach i zabawach, mocowaniu się z nocnikiem i Tadkiem Niejadkiem. Kobiety elegancko poubierane pędzą z teczuszkami, panowie pod krawatem prowadzą swoje misje, sklepy zmieniają właścicieli i asortyment. Nawet główny empik się zmienił. Tam to chyba nie byłam z dobre trzy lata. Zawsze trafiłam do różnych filii a to tej bliżej mieszkania moich rodziców a to przy okazji wizyty u "teściowej". Weszłam,szoku doznałam ogromnego, a wszystko wydało mi się takie ładne i niesamowite. Szczytem wszystkiego jednak było to, że postanowiłam jeszcze, zanim skończy mi się postojówka, wpaść do psiapsiółki na kawę. Totalnie zlekceważyłam obowiązki i plan dnia, weszłam do cukierni kupiłam ciastka (to też znak czasu, zazwyczaj do psiapsiółki szło się z butelką i zapasem fajek) i poszłam na pogaduchy.



p.s. paczki i rożki cudnie sprawdzają się na śniadanie:)!!!!