BIEGUN PÓŁNOCNY, BULULA, LULA I SPÓŁKA, BIEGUN POŁUDNIOWY

czwartek, 6 października 2011

city

Wczoraj doznałam olśnienia. Wydobyłam się z domowych klimatów i wybrałam się do centrum. Nastał ten dzień, kiedy mój dowód osobisty stracił datę ważności. Najpierw musiałam o zgrozo udać się do fotografa, który niestety nie był w stanie zrobić tak dobrego zdjęcia jak to sprzed dziesięciu lat. Ba, nawet jeszcze robiąc zdjęcie dyplomowe udało mu się sprawić mi przyjemność.  To co ostatnio zobaczyłam odbierając odbitki niestety potwierdziło tylko moje obawy, czas pojawiania się rys na mojej twarzy nastał. Bolesna prawda zakuła acz nie powaliła. Do urzędu dziarsko trafiłam i załatwiłam formalności. Za miesiąc będę się cieszyła nowiusieńkim, nieporysowanym dowodem. Po wizycie w urzędzie, jak już sprawę priorytetową odbębniłam, postanowiłam ze spokojem przejść się przez miasto. Co za szok. Jak człowiek się zasiedzi z dzieckiem w czterech katach, nie chodzi do pracy etatowej, to zapomina, że życie tętni i pędzi, że ludzie na ulicach nie noszą na twarzach oznak zmęczenia i znużenia po wszelkich grach i zabawach, mocowaniu się z nocnikiem i Tadkiem Niejadkiem. Kobiety elegancko poubierane pędzą z teczuszkami, panowie pod krawatem prowadzą swoje misje, sklepy zmieniają właścicieli i asortyment. Nawet główny empik się zmienił. Tam to chyba nie byłam z dobre trzy lata. Zawsze trafiłam do różnych filii a to tej bliżej mieszkania moich rodziców a to przy okazji wizyty u "teściowej". Weszłam,szoku doznałam ogromnego, a wszystko wydało mi się takie ładne i niesamowite. Szczytem wszystkiego jednak było to, że postanowiłam jeszcze, zanim skończy mi się postojówka, wpaść do psiapsiółki na kawę. Totalnie zlekceważyłam obowiązki i plan dnia, weszłam do cukierni kupiłam ciastka (to też znak czasu, zazwyczaj do psiapsiółki szło się z butelką i zapasem fajek) i poszłam na pogaduchy.



p.s. paczki i rożki cudnie sprawdzają się na śniadanie:)!!!!


Brak komentarzy: