Ostatnio mało miałam czasu na zasiadanie do bloga. Mnóstwo rzeczy do zrobienia i dwie podróże, do których trzeba było się przygotować, a potem wrócić do normalności. Najpierw relaksacyjny wypad do Londynu a następnie wyjazd do byłego enerdowskiego miasteczka na urodziny dziadka.
|
świnka w ramach zabawiania Luli plasteliną |
|
Dziadek nie jest Turkiem lecz zbieraczem różnych nakryć głowy |
|
najbardziej magiczny podajnik cukierków PEZ |
|
Lula spełnia prośbę o uśmiech |
W Londynie programowo żadnych zabytków, tylko lenistwo
|
Gdyby w Polsce były takie sklepy z papierami do pakowania prezentów to bym chyba z nich nie wychodziła, ewentualnie zrujnowałabym się finansowo |
2 komentarze:
Aleeeeż cudnie :)
Uwielbiam te małe PEZy! ♥ cudny podajnik bez dwóch zdań!
A ten napój z truskawką...prawie sięgałam po niego! Takie apetyczne foto!
Zdradzisz co tam w środku jest? :D
PEZ'y są najlepsze, tylko gdzie kupić cukierkowe wkłady, bo moje zapasy bardzo szybko się skończyły.
A napój ... cóż wyglądał lepiej niż smakował - strawberry mohito. Ja jednak wybieram klasykę i tradycyjne mohito, a tak naprawdę to caipirinha jest moim faworytem;)
Prześlij komentarz